2. Jak się hoduje i transportuje konie do rzeźni?
Koniem “rzeźnym” jest nie tylko zwierzę specjalnie hodowane na mięso. Może stać się nim każdy koń, także ten ze szkółki jeździeckiej, słynnej hodowli, startujący w renomowanych zawodach sportowych, może być nim oderwany od matki osesek, źrebna klacz, spracowany trzydziestoletni koń gospodarski, koń kontuzjowany, koń ze złamaną nogą. Obowiązujące prawo unijne nie definiuje bowiem „konia zdolnego do transportu na rzeź”.
Chcę wiedzieć więcej
Konie z Polski jadą na rzeź w transportach długodystansowych trwających nawet 80 godzin, które jak podaje Biuro ds. żywności oraz weterynarii, specjalna jednostka powołana przez Komisję Europejską w celu przeprowadzania kontroli, wymykają się uregulowaniom prawnym. Według oficjalnych statystyk włoskich instytucji przeprowadzających inspekcje, stan aż 44% koni z transportów był sprzeczny z prawem unijnym. Kontrole wielokrotnie wykrywały przypadki transportowania bardzo wychudzonych, rannych, kulawych, chorych i słabych koni, a także ciężarnych klaczy i źrebiąt nieoddzielonych od innych koni. Zwierzęta wymagające leczenia weterynaryjnego nie otrzymywały pomocy medycznej w punktach gromadzenia przez nawet ponad miesiąc. Nie dokonywano też eutanazji zwierząt, których cierpienia i bólu nie dało się w inny sposób zniwelować, a cierpiące konie pozostawiano na śmierć bez pomocy weterynaryjnej. Zwierzętami w transporcie zajmował się nieprzeszkolony lub niekompetentny personel, który brutalnie obchodził się z końmi. Zwierzęta były bite, lane po głowach silnym strumieniem wody, rażone prądem z poganiaczy elektrycznych (które są zakazane w UE w przypadku koni), do ich zaganiania wykorzystywane były psy. Zwierzęta nie miały też ochrony przed warunkami atmosferycznymi oraz czystych i suchych schronień. Niestety często też nie były karmione, lub były karmione tak małymi dawkami, że między osobnikami dochodziło do walk o pożywnie.